#102 SYML

Odkrył go Marek Niedźwiecki. To on jako jeden z pierwszych, jeszcze w radiowej Trójce, grał w swoich audycjach muzykę Amerykanina.

O ile niedźwiedzi pseudonim Pana Marka brzmi swojsko i oznacza człowieka lubiącego miód i muzykę, z tym drugim był problem. Sporo jest podobnie skonstruowanych artystycznych pseudonimów, jak chociażby PWNT, ale co zrobić z tym “Symlem”? Na pewno warto posłuchać. SYML - czyli Brian Fennell - to pochodzący z Seattle autor piosenek i kompozytor. Jego ksywka z walijskiego oznacza "prosty".

“Where’s My Love” - najpopularniejsze nagranie Briana z 2017 roku - stało się viralem. Od tego utworu każdy, kto jeszcze nie zna jego utworów, powinien zacząć drogę. Mistrz tzw. “epek”, czyli minialbumów i remiksowania swoich utworów w różnych stylach, od wersji piano po aranżacje z sitarem. Najnowszy, wydany w lutym album “The Day My Father Died” nagrał w zaaranżowanym na studio kościele.

Tytuł albumu wskazuje na autentyczną tragedię, która spotkała artystę, ale jednocześnie jest przewrotny. Bo jak ten, który przyzwyczaił nas do melancholijnych, przestrzennych kompozycji, mógł nas tak oszukać? Tytuł sugeruje pustkę i rozpacz, ale to płyta przepełniona ukojeniem. Powstawała w pandemii, kiedy Brian - jak sam wspomina - spędzał czas w rodzinnym cieple i czuł komfort tworzenia.
Zapraszamy na utulenie muzyką i uchylenie drzwi do świata SYML-a.