Donald Trump zrywa z nuklearnym tabu. Stany Zjednoczone po 33 latach wznawiają testy broni nuklearnej. To sygnał, który ma usłyszeć Moskwa i Pekin. Tymczasem Rosja przeprowadziła testy nuklearnej megatorpedy Posejdon i innych rodzajów rakiet. Również Chiny nie pozostają bierne. Co z tego wyniknie? O tym dyskutowano w Popołudniówce Radia 357, której gościem był prof. Daniel Boćkowski, historyk i ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Białymstoku.

Napięcie rośnie. Przede wszystkim między Stanami Zjednoczonymi i Rosją, ale nie tylko. - Wciąż, moim zdaniem, nie możemy powiedzieć, że czeka nas wyścig zbrojeń. Wydaje mi się, że to są kolejne etapy bardzo specyficznych negocjacji - powiedział ekspert. - Te testy, które mają się odbyć nie muszą być aż tak spektakularne. Nie będą przypominać chociażby testów Francuzów na atolu Bikini - dodał.
Nie mamy się więc czego obawiać? - Na świecie jest oficjalnie 6 państw, które mają broń atomową. Ale w rzeczywistości jest ich znacznie więcej. Broń jądrową ma Pakistan, Korea Północna ma ją też, a Iran prawie jej się dorobił. Wiedzmy, że broń atomowa to jest broń ostatecznego odstraszania. A testy nuklearne są symbolem tego, co miało zniknąć. Stany Zjednoczony muszą je też przeprowadzać, by unowocześnić swój potencjał nuklearny - podkreślił prof. Daniel Boćkowski
Wyścig zbrojeń trwa bez przerwy
Co może broń, o której mówimy? - Tego nie wie nikt. Dopiero, jeśli ta broń wejdzie do działania liniowego, to ocenimy. Teoretycznie rakieta z głowicą może przebywać w powietrzu dwa lata, ale czy w praktyce aż tyle? Wyścig zbrojeń trwa bez przerwy i bez przerwy nas Rosjanie straszą tym, co mogą. Tymczasem co innego zrobić prototyp nowej broni, a co innego nią walczyć - zaznaczył prof. Daniel Boćkowski.
Amerykanie odpowiedzieli zapowiedzią testów właśnie na rosyjskie doświadczenia, bo Donald Trump od dawna mówił, że dawne porozumienia i tak nie działają. - Amerykanie pokazują, że ponownie wchodzą do gry. Donald Trump wierzy w system, w którym do rozmów potrzeba bardzo silnych kart. I on je pokazuje, musi pokazywać. Chociaż nie do końca zawsze je ma, bo po rozmowach z prezydentem Chin prezydent USA wydaje się słabszy, niż deklaruje - stwierdził prof. Daniel Boćkowski. - Dodajmy, że Chiny, które chcą się liczyć w wyścigu nuklearnym, ale są bardzo daleko od sukcesu, mimo wzmocnienia produkcji - zakończył ekspert.