Idź do treści
„Wspieram, bo warto” Zaloguj się
„Poprawiacie mi nastrój” Popraw nam!
„Nie było to trudne” Przenieś patronat
Dla wszystkich
Rozmowy Popołudniówki
07.04.2025, 10’
Rozmowy Popołudniówki

Signalgate. Jak doszło do kompromitacji administracji Donalda Trumpa?

07.04.2025, 10’

Według Białego Domu to funkcja autosugestii jest winna Signalgate. CBS News poinformowało, że według ich źródeł doradca Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz zamierzał dodać rzecznika, a nie dziennikarza do grupowego czatu na komunikatorze Signal. Zdaniem stacji chodzi o rzecznika prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Briana Hughesa.

Jak to możliwe, że najważniejsi przedstawiciele administracji Donalda Trumpa rozmawiali o planowanych atakach bombowych w konwersacji grupowej w komunikatorze Signal? Jakim cudem w konwersacji znalazł się dziennikarz The Atlantic. Krzysztof Tubilewicz prześwietla tę absurdalną sytuację w rozmowie z Piotrem Koniecznym z niebezpiecznik.pl.

Co do autentyczności doniesień The Atlantic nie ma już żadnych wątpliwości. Przedstawiciele Białego Domu potwierdzili, że wiadomości cytowane przez dziennikarza Jeffreya Goldberga są prawdziwe. Zatem prawdą jest, że plany zrzucenia bomb na cele w Jemenie omawiane były w konwersacji grupowej w aplikacji Signal.

Signalgate. Błąd ludzki.

Piotr Konieczny z niebezpiecznik.pl wyjaśnia, że treść konwersacji nie wyszłaby na jaw, gdyby nie zwykłe nieporozumienie. Doradca Donalda Trumpa ds. bezpieczeństwa narodowego Mike Waltz źle zinterpretował treść maila, w którym znajdował się numer telefonu do dziennikarza. Wiadomość dotyczyła pytań, jakie Goldberg chciał zadać Waltzowi jeszcze podczas kampanii wyborczej. Waltz uznał jednak, że to numer pośredniczącego w przekazywaniu owych pytań rzecznika prezydenta ds. bezpieczeństwa narodowego Briana Hughesa.

Konieczny odrzuca tłumaczenia Białęgo Domu, że winę za zaistniałą sytuację ponosi telefon Waltza. – Problem leży między ekranem, a krzesełkiem, czyli jest to człowiek – powiedział. – Pan Waltz, po prostu, wpisał w swojej książce kontaktowej numer do dziennikarza pod danymi swojego kolegi. Ludzka pomyłka – podkreślił gość "Popołudniówki 357".

Najbardziej niepokojące, jest to, że skandalu można było uniknąć, gdyby polityk przestrzegał podstawowych zasad bezpieczeństwa. – Politykom dedykowane są specjalne systemy komunikacji, żeby tego typu problemów uniknąć – zaznaczył. Jak wyjaśnił bazują one na procesie weryfikacji danych, co uniemożliwia osobom postronnym uzyskać do nich dostęp.

Cała rozmowa do posłuchania w podcastach.